Witam
Tegoroczne lato przeszło do historii, pozostały mi po nim jedynie wspomnienia uchwycone na fotografiach. Miłym zakończeniem ciepłej pory roku dla mnie było poznanie kilku pielęgnacyjnych kosmetyków marki Lirene, które jak przypuszczam zostaną ze mną jeszcze przez jakiś czas. W końcu jesień nie musi decydować o tym jakimi zapachami będę się otaczać. Często i tak odbiegam od stereotypu mówiącego o tym, że: jak nadchodzą chłodniejsze pory roku to należy odstawić lekkie kwiatowe czy owocowe kosmetyki pielęgnacyjne czy nawet perfumy. Nie u mnie...
Urządzając sobie domowe spa, a robię to zwłaszcza w weekendy, kiedy mam więcej czasu dla siebie uwielbiam wprowadzać o tej porze roku namiastkę lata.
Na kosmetyki drogeryjne od Lirene często się decyduję, ponieważ, nie dostaję po nich uczuleń czy wysypek. Mowa tu oczywiście o samej pielęgnacji ciała, osobna kwestia to kremy i inne oczyszczacze do twarzy - z tym bywa różnie.
Przedłużając sobie wakacje pod prysznic zabieram ostatnio: SOCZYSTE MANGO Peeling ujędrniający do ciała oraz MINERAŁY MORSKIE Peeling solny do ciała.
Po prysznicu dopieszczam skórę: Nawilżająco-Wygładzającym Balsamem Żelowym do ciała ŻURAWINA lub Nawilżająco-Kojącym Balsamem Żelowym do ciała ALOES.
Te kolorowe tuby potrafią wprowadzić nas w zawrót głowy. Czy nie wyglądają słodko?
Tuby są przede wszystkim na tyle elastyczne, że z łatwością każdą wykończę do końca, nie marnując zawartości. Kliki w nich także są funkcjonalne, niby błahe szczegóły, ale istotne.
Na każdym z opakowań producent umieścił najistotniejsze krótkie notki o danym produkcie. To lubię, gdzie nie ma obszernych wiadomości, a jedynie takie, które mówią o przeznaczeniu, działaniu, dacie przydatności.
💙SOCZYSTE MANGO Peeling ujędrniający do ciała
💙MINERAŁY MORSKIE Peeling solny do ciała
Do dyspozycji z nowości mamy dwa peelingi: Soczyste mango z działaniem ujędrniającym oraz Minerały morskie mające odżywić i wygładzić skórę.
Tuby wyglądające "tak samo" różnią się pojemnościami. Ja sama na początku złapałam się na tym, ale: mango mieści 175 g, a minerały 200 ml.
Oba peelingi są dla mnie peelingami o średniej mocy w stronę słabej. Nie zadowolą nikogo, kto liczy na mocne uderzenie drobinek. Ich siłę możemy jednak regulować prostą czynnością czyli naciskiem na skórę.
Porównując zapachy, wygrywa wersja z mango, nie dlatego, że jestem fanką tego egzotycznego owocu, ale dlatego, że w minerałach morskich zabrakło nut, które mogłyby mi je przypominać. Jest to zapach perfumowany, ładny, ale nie nawiązujący do morza, minerałów itd.
Mango - zabieram go ze sobą pod prysznic rano kiedy mam chwilę i nie spieszę się lub wieczorem podczas kąpieli. Aromat jego zawsze napawa mnie optymizmem - to jego atut, soczysty pełen nut mango i innych owoców. Dla skóry jest dość delikatny, a jego drobinki są przyjazne środowisku. Peeling ma gęstość przypominającą żel, ma kolor beżowy z mnóstwem drobinek. W kontakcie z wodą lubi bielić skórę, lekko się zapieniając. Zawiera wosk z mango i ekstrakt z papai. Łatwo się spłukuje dając średnio nawilżoną skórę, ale za to wygładzoną i miękką. Dobrze oczyszcza. Na powierzchni naskórka zostawia film, ale nie tłusty, daje słabe napięcie.
- Mango – delikatnie natłuszcza i niweluje uczucie ściągnięcia skóry
- Papaya – nadaje skórze gładkość i świeży wygląd
Minerały morskie - to peeling solny. Ta wersja jest mniej lubiana przeze mnie, ale też stosowana - tylko rzadziej. Mam wrażenie, że drobinki zanurzone w nim szybciej się rozpuszczają dlatego stosując go staram się nie zagapić i starannie w szybszych ruchach wykonać masaż. Muszę także uważać na drobne ranki jakie przytrafiają się podczas depilacji bo skóra w tych miejscach może stać się podrażniona. Zawarte w nim minerały długotrwale odżywiają, pomagają zachować równowagę hydrolipidową i odpowiedni poziom nawilżenia, przez co skóra zachwyca aksamitną miękkością i delikatnością.
- Minerały morskie – pochodzące z Morza Martwego są znane od tysięcy lat ze swoich regenerujących, nawilżających i odżywczych właściwości. Zawierają liczne cenne mikroelementy, a wśród nich brom, potas, magnez i jod. Odbudowują i wzmacniają barierę naskórka, chroniąc go w ten sposób przed wysuszeniem i podrażnieniem.
💙Nawilżająco-Wygładzający Balsam Żelowy do ciała ŻURAWINA
💙Nawilżająco-Kojący Balsamem Żelowym do ciała ALOES
Są to dwa bardzo ciekawe balsamy o konsystencjach żelowych. Transparentne z wyglądu i lekkie gęstości łatwo jest zaaplikować na skórę. Wchłaniają się w ekspresowym tempie dając możliwość szybkiego ubrania się np: rano kiedy każda minuta jest na wagę złota.
Żurawina nieco żwawsza charakteryzuje się owocowym aromatem.
Formuła opiera się na naturalnym wyciągu z żurawiny bogatym w odżywcze witaminy i biopierwiastki. Kwas hialuronowy dba o to by z wierzchniej warstw naskórka woda za szybko się nie ulatniała. Osiąga się to dość szybko, u mnie znacznie się poprawiła tuż po tygodniu systematycznego aplikowania.
- Żurawina – zawiera działające antyoksydacyjnie, a więc odmładzająco polifenole oraz taniny o właściwościach antybakteryjnych. Najnowsze badania sugerują również, że wyciąg z żurawiny może hamować wnikanie wirusów do wnętrza komórek oraz przeciwdziałać rozszerzaniu się naczynek krwionośnych. Kosmetyki z żurawiną w składzie sprawdzą się więc również na skórze wrażliwej, płytko unaczynionej.
Aloes jest mało wyczuwalny i w dodatku mdły. Pod tym względem mnie nie oczarował. Skład oparty jest na bazie naturalnego soku, który potrafi sprawnie nawilżyć i ukoić skórę. Podobnie działa i tutaj kwas hialuronowy, który ogranicza utracie wody z naskórka. Podczas aplikacji ta wersja przyjemnie i delikatnie chłodzi, teraz jej rzadziej używam bo zimniejsze wieczory nie sprzyjają takim doznaniom. Liczę jednak, że w okresie zimowym, kiedy ruszy centralne domowe ogrzewanie z przyjemnością powrócę do tego balsamu.
- Aloes – zawiera liczne mukopolisacharydy, które w chodzą w skład naturalnego czynnika nawilżającego NMF. Wspomaga regenerację i gojenie uszkodzonego naskórka. Łagodzi podrażnienia i stany zapalne. Ma właściwości bakteriobójcze i grzybobójcze.
W letniej aranżacji kolorystycznej nowości Lirene zakupicie tak myślę w wielu miejscach oferującymi kosmetyki drogeryjne lub w sieci.
Peelingi solidnie oczyszczają nadając miękkości. Balsamy nie zatykają porów, wygładzają skórę bez tłustego filmu. Zostawiają ją miękką w dotyku. Posiadają po 30 % odpowiednio: aloesu i żurawiny.
pozdrawiam - Magda
te tuby wyglądają genialnie, bardzo żywe kolory, aż chce się wrócić do lata i takiej beztroski. Na szczęście marketingowcy robią wszystko żeby polepszyć nasze samopoczucie, np. takimi kosmetykami ;-)
OdpowiedzUsuńKolorowe opakowania przyciągają oko! Kusi mnie szczególnie wersja Mango. :)
OdpowiedzUsuńAhhh, jak te tuby kuszą, oj kuszą! <3
OdpowiedzUsuńNajbardziej zainteresował mnie balsam na bazie aloesu! Produkty pielęgnujące z aloesem rewelacyjnie się u mnie sprawdzają, więc stąd moja zaintrygowanie.
Pozdrawiam serdecznie!
Kolorowe opakowania bardzo kuszą.
OdpowiedzUsuńSoczyste mango do mnie najbardziej przemawia :)
OdpowiedzUsuńKiedyś peelingi Lirene wręcz uwielbiałam, ale teraz wersja morska mnie nieco rozczarowała. Nie wiem czy wiesz ale niby jest to peeling solny, a wysoko w składzie jest cukier :D
OdpowiedzUsuńTo mango mnie kusi!
OdpowiedzUsuńPiękne kolory lata zamknięte w tubkach. Aż zachęcają żeby po nie sięgnąć i chociaż trochę przyciągnąć do siebie minione letnie słońce :)
OdpowiedzUsuńJakie cudowne kolory opakowań! Od razu rzucają się w oczy. Kosmetyki marko Lirene zresztą bardzo lubię. Tu najbardziej ciekawi mnie skład aloesowej perełki, ciekawe czy nadalby się na włosy :D
OdpowiedzUsuńWersja z mango najbardziej do mnie przemawia :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajna wersja w sumie dawno nic nie miałam z tej firmy. Najbardziej ciekawi mnie aloes i jego właściwości w tym produkcie. Super szata graficzna tych produktów.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny zestaw. To mango niesamowicie mnie kusi. Lubię to!
OdpowiedzUsuńOo..po te peelingi chętnie bym sięgneła. Dawno nie miałam nic z Lirene, więc może warto spróbować.
OdpowiedzUsuńBardzo podobają mi się te kosmetyki. Szczególnie balsam żelowy do ciała Lirene. Chętnie bym wypróbowała.
OdpowiedzUsuńWyglądają bardzo kusząco :)
OdpowiedzUsuńMarkę kojarzę, a nawet znam, ale nie korzystam konkretnie z tych balsamów i peelingów.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Mimo Twojej krytyki najbardziej mnie kusi ten z minerałami, lubię takie zapachy. :)
OdpowiedzUsuńJa w końcu sama muszę zrobić swoje kosmetyki ;) Bo ostatnio mam wrażenie, że wszystko, co jest na rynku mnie uczula :/
OdpowiedzUsuńo niee lato wracaj natychmiast! a tak serio z tych kosmetyków kusi mnie peeling morski :D
OdpowiedzUsuńCała czwórka jest kusząca, a na półce razem muszą wyglądać bardzo fajnie. Lubię produkty Lirene, ale dawno nic nie miałam, może te produkty to okazja żeby powrócić do marki
OdpowiedzUsuńNie znam żadnego z tych kosmetyków, ale już same tuby, zdecydowanie zachęcają do ich wypróbowania :) Szczególnie kusi mnie Mango i Żurawina, bo już czuję, jak pięknie muszą pachnieć ;)
OdpowiedzUsuńOstatnio często sięgam po owocowe kosmetyki ponieważ bardzo lubię ich zapach. Liren nie próbowałam w tym wydaniu, ale wezmę pod uwagę
OdpowiedzUsuńZnając mnie to pewnie siedziałabym w wannie i delektowała się zapachami wąchanymi prosto z tubki! Uwielbiam takie soczyste czy morskie kosmetyki!
OdpowiedzUsuńFajne produkty :) Nie wiedziałam, że Lirene ma takie żelowe balsamy.
OdpowiedzUsuń