Witam
Latem korzystam z żeli pod prysznic Lirene. Odpowiadają mi w nich letnie owocowe zapachy, dobrze oczyszczona i nie podrażniona skóra. Producent co sezon zaskakuje nas nietuzinkowymi zapachami.
Lirene tym razem przychodzi do nas z Olejkiem pod prysznic Inca Inchi. Wierna do tej pory podobnemu olejkowi z Isany, mam nadzieję, że większość go zna sięgnęłam po tą nowość ochoczo.
Pojemność: 200 ml
Cena: około 15 zł
Posiadając skórę suchą (czasami normalną) często ją traktuję olejami, zwłaszcza zimą. To nie jest dla niej żadna kara, wiem, że w ten sposób zapobiegnę przesuszeniu i utrzymam płaszcz lipidowy w dobrym stanie. Dlatego taka forma produktu myjącego jak olejek: jest i będzie u mnie zawsze mile widziana.
Pamiętając olejek Isany ten był dla mnie zagadką. Czy zdoła mnie do siebie przekonać? Poznacie zaraz jak to z nim było po raptem pierwszym użyciu.
Rozpocznę od walorów zewnętrznych. Olejek umieszczony został w przeźroczystej lekko opalonej buteleczce z zamykaniem na klik. Standard, ale wygodny. Minimalistyczna etykieta zdobi całość, natomiast w tylnej części przeczytamy krótką informację.
Jak przystało na olejek ma on cięższą gęstość i beżową barwę. Wbrew pozorom nie jest tłusty. Rozpoczynając mycie, można go zaaplikować na gąbkę lub bezpośrednio na dłoń i masować wilgotne ciało. Z doświadczenia wiem, że lepiej zastosować drugą metodę.
Jak pachnie? Olejkowo, zwyczajnie, nie jest naperfumowany i to bardzo dobra zaleta. W kontakcie z wodą tworzy się na skórze pseudo emulsyjna powłoka. Za pierwszym razem nie mogłam doczekać się jaką pozostawi skórę po spłukaniu. Na szczęście nie klejącą i bez filmu, który znam kiedy kosmetyk jest przewalony parafiną mimo, że nie wykluczam jej w produktach.
Skład jest bardzo krótki, chociaż nie idealny. Ważnymi komponentami w nim są: olej inca inchi, bogaty w kwasy Omega-3 i Omega-6, to one wzmacniają barierę hydrolipidową naskórka, zapobiegają utracie wody, dodatkowo poprawiając kondycję skóry występuje Olej jojoba i sojowy intensywnie odżywiają i zapobiegają przesuszeniu skóry.
Olejek daje radę, stał się moim przyjacielem. Mąż ma zakaz jego ruszania.
Skóra sucha lubi być dowartościowana takimi kosmetykami jak ten. Cieszę się, że mogłam go poznać.
pozdrawiam - Magda
O! Używałam kiedyś olejku już nie pamiętam jakiej firmy ale zamiast pomoc, uczulil mnie i pewnie dlatego że był mocno perfumowanany.
OdpowiedzUsuńZ pewnością wypróbuje powyższy.
Buziaki Kochana
Ten olejek już widziałam kilka razy na blogach,ja zacznę olejową przygodę od Isany
OdpowiedzUsuńmąż stosuje się do zakazu ?:) bardzo lubię takie olejki.
OdpowiedzUsuńTak, w nagrodę mógł wybrać dobrowolny żel z zapasików dla siebie:)
OdpowiedzUsuńHaha mąż ma zakaz używania <3 rozbawiło mnie to :P a olejek chętnie wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńMyślę że bym się z nim polubiła ;)
OdpowiedzUsuńLubię takie olejki :) Często ostatnio sięgam po olejki do mycia,ale tego od Lirene jeszcze nie znam :)
OdpowiedzUsuńMuszę wypróbować :)
OdpowiedzUsuńteż go mam
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie nim :)
OdpowiedzUsuńWydaje się być fajny. Dawno już nie sięgałam po tę markę.
OdpowiedzUsuńChętnie go wypróbuję ;)
OdpowiedzUsuń