7 października 2017

#YANKEE CANDLE /EBONY OAK/



"Wosk z rześkiej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic o leśnym zapachu stworzonym z mieszanki drzewnych nut dębu, sosny, hebanu, eukaliptusa i paczuli."



Wosk z ubiegłorocznej kolekcji Harvest Time trafił niedawno do mojego już nieco zużytego kominka. Będę rozglądać się za nowym niebawem. 

Szyszki, żołędzie taki akcent w sumie świąteczny, a tak naprawdę zapach ma szeroki zakres różnych leśnych mieszanek leśnych drzew z dodatkiem eukaliptusa i paczuli. 

Teraz na jesień bardzo dobrze się mi przebywało w jego otoczeniu. Lubię las, drzewa dlatego czułam się jak ryba w wodzie. 

Zapach jest ciekawy, przenika momentami dodatkiem lekkiej słodyczy, co czyni z niego pewien potencjał.

Zaczęłam z tym woskiem eksperymentować i kruszyłam do niego resztki wosków jakie miałam do zużycia. Powstawały nietuzinkowe zapachy. Trudne do opisania, ale miłe dla otoczenia.

Palony Ebony & Oak zaliczyłam do mocniejszych aromatów jakie roztaczają się nie w jednym pokoju, ale w drugim i na korytarzu. 

Nawet jak ułamało się mi za dużo woskowej rozkoszy to nie winiłam ani siebie, ani wosku. Ten zapach się kocha. 

Wosk zakupiony: goodies



 pozdrawiam - Magda

5 października 2017

#LIFERIA WRZEŚNIOWA /JESIENNA AURA/

Witam

Dosyć późno dotarło do mnie tym razem pudełeczko Liferii. W dodatku znalezione awizo w skrzynce opóźniło jego otwarcie... Box był pod nosem, wszyscy w domu, a listonoszowi nie chciało się przyjść pod drzwi, najlepiej wrzucić awizo, a Ty człowieku masz bezsensu kurs na kolejny dzień na pocztę. Mówi się trudno. 

Wrześniowy box zatytułowano "Jesienna aura". Trochę się złościłam na listonosza, że nie dostarczył prawidłowo przesyłki. Zawsze z niecierpliwością czekam na zawartość boxu jaką napotkam. Tym razem wcześniej w sieci ujawniono każdy z kosmetyków, więc oczekiwanej chwili zabrakło. Listonosz po czasie został rozgrzeszony.

Jak przedstawia się zawartość? Zapraszam, kto nie poznał wcześniej zawartości będzie tak myślę zaciekawiony. 

"Jesienna aura" to box zupełnie mi do tej pory nieznanych produktów. Kosmetyki pochodzą z Anglii, Włoch i Hiszpanii.


W deszczowy jesienny i chłodniejszy dzionek jaki wczoraj był w Krakowie otworzenie boxu i tak sprawiło mi dużo radości.

Po podniesieniu wieczka i rozwiązaniu kokardki pojawił się moim oczom przewodnik z napisem "Jesienna aura" - od razu zatęskniłam za latem. Nawet troszkę się wzruszyłam.


Pamiętacie poprzednią Liferię? Gabarytowo produkty nie mieściły się w boxie (jeden był w kopercie obok). Tym razem zawartość pięciu produktów mieściła się bez trudu. Może dlatego, że trzy z nich to wersje travel size.


Greenfrog Botanic, Anglia
Żel do mycia ciała
100 ml/19 zł (wersja podróżna)

Jest to żel organiczny. Podobno delikatnie oczyszcza skórę i nawilża dzięki zawartości aloesu. Nie posiada sls-ów, ani parabenów. Jest wskazany dla wegan i cruelty-free. 
Jego widok mnie ucieszył ponieważ jestem wielbicielką żeli do mycia, a ten stanowi dla mnie nowość. Mimo, że występuje w wersji podróżnej to w tubce mam go 100 ml. Sporo. 


Bee Good, Anglia
Honey & Propolis 2-in1 Cream Cleanser
30 ml/24 zł (wersja podróżna)

W tej skromnej tubce znajduje się kremowy żel do oczyszczania twarzy. Mycie ułatwić ma muślinowa ściereczka. Konkretniej to jej zadaniem jest oczyścić skórę lub wykonać demakijaż. Krem zawiera miód wielokwiatowy, propolis i olej abisyński. Odpowiedni jest do każdego typu cery. Można go stosować rano i wieczór. 

Takie ściereczki lubię, miałam już kilka podobnych i do moich potrzeb są odpowiednie. Nie robię mocnego makijażu dlatego użycie takiego dodatku to sama frajda. 


OOH!, Anglia
Oils of Heaven Moringa Face Oil
15 ml/49 zł (wersja podróżna)

Kolejna wersja podróżna jaką Liferia postanowiła umieścić w boxie. I kolejna pochodząca z Anglii. 
OOH! Wcześniej coś o tej marce słyszałam, ale i tak jest mi zupełnie obca. Kosmetyk jaki ją prezentuje to olejek moringa, który będę stosować zamiast kremu. Konsystencje olejkowe mi nie straszne dlatego produkt trafiony w moje potrzeby. Zawiera kwas oleinowy, witaminę A i C. To te składniki odpowiadają za nawilżenie i chronią skórę przed wolnymi rodnikami. 


Nabla, Włochy
Cień w kremie w odcieniu Christine
5 ml/ 50 zł

Nabla jest mi znana, ale słabo dlatego poznanie kolejnego produktu z kolorówki to czysta przyjemność. Jest nią kremowy cień do powiek o szampańskim kolorze. Wodoodporny odpowiedni dla wegan. Można go nakładać na powiekę solo albo jako bazę pod inne cienie. 

Myślę, że doda uroku do jesiennych makijaży. 


Postquam, Hiszpania
Konturówka do ust w kolorze Caramel
sztuka/30 zł

Dawno temu używałam konturówki dlatego z chęcią wrócę ponownie i będę podkreślać usta.

Ta wersja ma odcień neutralny, idealnie podkreśla kontur ust. Ma oczywiste zastosowanie, ale można jej użyć na całe usta. Na pewno oba warianty sprawdzę. 


Box "Jesienna aura" oceniam pozytywnie. Z początku zaskoczyła mnie ilość wersji travel size, ale po przemyśleniu nie jest słabo. Pojemności są mniejsze, ale...żel to aż 100 ml, olejek OOHz 15 ml z pewnością będzie wydajny, bo olejkowe produkty do pielęgnacji twarzy są z reguły wydajne więc nie mam obaw. Nie mam pojęcia z jakim tempie zużyję krem do czyszczenia twarzy, tutaj może on się skończyć szybciej niż się tego spodziewam. 

Box godny polecenia - znacie? Może macie zamiar nabyć?

pozdrawiam - Magda

#DR. SANTE, PROTEINOWA MASKA Z KERATYNĄ, ARGININĄ I KOLAGENEM DO WŁOSÓW MATOWYCH I ŁAMLIWYCH

Witam

Nie mam usprawiedliwienia czemu wcześniej nie podjęłam decyzji o poznaniu maski Dr. Sante z keratyną, argininą i kolagenem. Maska po poznaniu wpisze się teraz w moją pamięć na długo. Jest genialna dlatego wszystkich, którzy korzystają z masek proteinowych do włosów zachęcam do jej poznania. 

Maska jest dostępna w dwóch wariantach objętościowych: 300 ml i 1000 ml
Cena wersji większej oscyluje w cenie 21 zł jednak na promocji można ją dostać za jedyne 16 zł.

Większa pojemność idealnie wkomponowuje się w potrzeby rodzinne. 



Pojemnik 1000 ml jest spory jak widać na zdjęciu, dla wygody można część maski przelać do mniejszego słoiczka - jak kto woli.

Maska jest gęsta ma postać budyniu. Pachnie subtelnie, słodko. Na włosach trzyma się znakomicie, nie kapie po aplikacji.
Maska nadaje się głównie do włosów matowych i łamliwych.
 
Podstawą serii «Keratin» jest specjalistyczny Pro-Keratin Complex z keratyny, kolagenu i argininy, którego celem jest odbudowa włosów na całej ich długości.

Keratyna jest głównym "budulcem" włosów, wnikając w uszkodzone obszary, odnawia strukturę włosa od wewnątrz, przywraca elastyczność, połysk i gładkość.

Arginina jest aminokwasem, który zapewnia włosom siłę i energię. Stymuluje wzrost zdrowych i mocnych włosów.

Kolagen tworzy niewidoczną powłokę, wzmacnia, chroni i odnawia włosy.

Aqua, Cetearyl Alcohol, Behenamidopropyl Dimethylamine, Cetrimonium Chloride, Isopropyl Palmitate, Hydrolyzed Keratin, Hydrolyzed Collagen, Arginine, Lactic Acid, Amodimethicone, Trideceth-10, Dimethiconol, Cyclopentasiloxane, Parfum, Sodium Benzoate, Phenoxyethanol, Potassium Sorbate, Benzoic Acid, Benzyl Alcohol, Hexyl Cinnamal, Benzyl Salicylate, Butylphenyl Methylpropional.



Maskę Dr. Sante trzymam na włosach do 10 minut, chociaż zalecany jej czas to 2-3 minuty. Nie widzę by dłuższe trzymanie jej, szkodziło włosom dlatego tym czasem wzmacniam jej działanie. 

Nakładam maskę od nasady po same końce. 

Maski z proteinami mają to do siebie, że nie można przesadzić z częstotliwością używania. Niektórym włosom proteiny zaczynają szkodzić i efekty na jakie czekamy są odwrotne, niekorzystne.

Stanowię prawdopodobnie wyjątek bo maski nie żałuję i dość sporo nakładam jej jednorazowo i nic się nie dzieje.

Maskę nakładam na włosy 1 w tygodniu na przemian z odżywką.


Po dosłownie kilku użyciach, maska Dr. Sante dodała moim włosom życia. Po umyciu gładko się rozczesują, a ich ilość na szczotce jest "w normie" czyli kilka i na tym koniec. 

Z każdym kolejnym umyciem stają się gładkie i lśniące? To może za duże słowo jeszcze, ale wszystko wskazuje na to, że już niedługo tak będzie. Maska nie obciąża przynajmniej u mnie włosów. 

Wiem, że proteiny nie są dla każdego rodzaju włosów dlatego ich fanatyków zachęcam do nadrobienia zaległości i poznaniu tej maski.

Jest to mój pierwszy produkt Dr. Sante. Jego działanie przekonało mnie do dalszego śledzenia marki i poznawaniu kolejnych produktów. 


pozdrawiam - Magda

3 października 2017

DESZCZOWE JESIENNE WIECZORY NIE MUSZĄ PRZYGNĘBIAĆ - PIĘKNA POLSKA JESIEŃ Z PACHNĄCYMI ŚWIATEŁKAMI #LANALINE

 Witam

Deszcz, wilgoć i chandra gotowa. Jesień mimo, że jest barwną porą roku i może być całkiem przyjemna to jednak może popsuć samopoczucie...

Nie musi tak być, można odgonić od siebie smutne chwile. Mam na to sposób i poprawiam sobie samopoczucie zwłaszcza w godzinach wieczornych, kiedy mam mniej zajęć i czas dla siebie. Włączam wtedy ulubioną muzę, a pomieszczeniu dodaję uroku zapalając pachnące woski lub świece.

Yankee Candle dominowały u nas kilka lat patrząc wstecz. Nie zrezygnowałam z nich, ale pozwoliłam sobie na kilka nowości w swoim kąciku zapachowym. Nie dawno poznałam sympatyczną sojową świecę Lanaline. Dziś przedstawię kilka innych propozycji tej marki. 


Produkowane świece przez Lanaline mają wiele zalet:
  • świece z naturalnego wosku palmowego podczas palenia nie wydzielają dymu, 
  • nie wywołują reakcji alergicznych, oraz bólu głowy (często spotykanej przypadłości przy paleniu świec parafinowych) 
  • są w 100% naturalne, biodegradowalne, koszerne i ekologiczne, 
  • czas spalania jest nawet dwukrotnie dłuższy niż świec z wosków syntetycznych.

Dbałość o formę pakowania i prezentowania to kolejna dominująca cecha Lanaline.



Świeca o zapachu pomarańczy potrafiła przywołać do mojego domu namiastkę tegorocznego lata. Pełen ciepła i samych pozytywnych myśli zapach spotęgował dobry humor na wiele dni, podczas palenia świecy. Dzięki niej świat zmienia się na radośniejszy, a padający deszcz za oknem nie ma większego znaczenia. Po wygaszeniu zapach pozostaje na wiele godzin w czterech ścianach. Nawet o poranku kiedy wstaję nadal unosi się ta pomarańczowa nuta.

Lanaline stosuje olejki zapachowe, które mają piękne, intensywne ale nie duszące aromaty, idealnie odzwierciedlają swoje nazwy. 
Posiadają wszystkie wymagane atesty i nigdy nie były testowane na zwierzętach.



Skład świecy zapachowej: naturalny wosk palmowy, olejek zapachowy, barwnik, bawełniany knot, blaszka mocująca knot do naczynia. 
 
Lanaline zaskoczyło mnie oczywiście od tej dobrej strony kiedy zapoznawałam się z woskami. 

Malutkie woski oczywiście wytwarzane są ręcznie. Są słodkie, każdy zapach ma swoją formę i barwę.

Wybór jak na dość małą firmę jest spory. Spokojnie znajdziemy dogodny zapach dla siebie. Mi trafiły się następujące woski: w wersj czekoladowej, truskawkowej i frezji.

Każdy z nich równo rozpuszcza się w kominku po odpaleniu tealight. Woski nie mają ostrych zapachów, są stonowane i subtelne a jednocześnie wprawiają w dobry nastrój. 

Woski w grupie wyglądają ja pralinki do schrupania. Można nacieszyć nie tylko nos, a i oko:) 

 
Poznając Lanaline doszłam do wniosku, że warto postawić na naturalne świece, woski itd. Wiem, że z nimi nie grozi mi żadna sytuacja alergiczna czy ból głowy, który u mnie powstaje łatwo ze względu na migreny.
 
Marka pakuje swoje produkty w eleganckie kartoniki. Patrząc na nie mogę śmiało uznać, że pochodzą z wyższej półki. Natomiast mniejsze woski czy tealight mają swoje osobne foliowe opakowania i przewiązane są szarym sznureczkiem eko. Wizualnie marka wyróżnia się na tle innych firm z którymi miałam do czynienia. 
W Lanoline wszystko dopięte jest na ostatni guzik. Myślę, że marka zdobędzie wielu fanów.


pozdrawiam - Magda

1 października 2017

#DENKO 7/2017

 Witam 

Pierwszy październik przywitał dziś Kraków bardzo słonecznie. Ranek był jedynie chłodny, ale to normalna temperatura ostatnio. Na szczęście koło południa znacznie się ociepliło i mogliśmy wybrać się na krótki spacer po wałach wiślanych. 

Życzę sobie codziennie takiej październikowej pogody ponieważ jesień ma swoje zalety - jest chyba najbardziej barwną porą roku. Dywany liści szeleszczących pod stopami to coś cudownego. Dziś jestem przepełniona optymizmem i chcę by ten stan utrzymywał się jak najdłużej i tego życzę Wam. 

Przedstawię dziś kilka pustych opakowań. To kosmetyki jakie nam się ostatnio skończyły. Dzielnie mi w ich używaniu (niektórych oczywiście) pomagał mąż. Stał się też aktywny. Zgłasza np: że nie długo będzie miał skończony krem i oczekuje, że dobiorę kolejny lub chce nowy żel zapachowy czy mydełko. No nie dowierzam.  Mogę się jedynie cieszyć.


Isana - kremowy żel pod prysznic z sympatycznym misiem koala. Żel pochodzi z edycji limitowanej. Czytałam o nim sporo dobrych opinii. Żel ładnie, kremowo pachnie. Oczyszcza skórę bez podrażnień. Ogólnie to kochamy żele Isany, bardzo rzadko oboje mamy do nich jakieś zażalenia. Nie muszę chyba dodawać, że żel jest tani i do dostania w Rossmannie.
 

Nivea - kremowy żel pod prysznic. Żel ma zapach klasycznego tłustego kremu do twarzy. Głównym jego sympatykiem był mąż. Żel ma postać perłowej, średnio gęstej mazi. Dobrze oczyszcza skórę i z lekka ją nawilża. Skład upiększono formułą z prowitaminą B5 oraz kilkoma olejkami, żel zapewnia skórze odpowiednie pH.



Flos-lek: krem antycellulitowy. Byłam jego bardzo ciekawa. Z ciekawości go nabyłam i bardzo się rozczarowałam. Nie liczyłam, że wyszczupli mnie lub zlikwiduje tkankę tłuszczową. Ten krem po systematycznym użytkowaniu doprowadził bo przesuszenia skóry na udach. Walczyłam kilkanaście dni by uregulować wilgotność w skórze w tych miejscach. Krem w moich oczach wypadł źle.
 

Batiste - Hold Me lakier do włosów. Ta wersja nadaje się do ułożenia grzywki. Zaaplikowana raz po myciu włosów utrzymywała ją do kolejnego mycia. WOW! Po aplikacji nie tworzą się na włosach pajączki. Włosy nie są sklejone i nie tworzą tzw. hełmu.


Nivelazione - RATUNEK DLA STÓP Intensywnie regenerująca kuracja S.O.S dla stóp.
Krem czy jak ktoś woli serum używałam jedynie na noc. Przy bardziej zniszczonej skórze producent zaleca nakładać go na dzień. Serum zapachem przypomina dezodorant z tej serii. Jest dosyć lekkie i białe w barwie, nie bieli. Dla niecierpliwych będzie ideałem pod względem wchłaniania.
Zmiękcza skórę i zwiększa jej przepuszczalność, ułatwiając wnikanie w głąb skóry substancji aktywnych.

Vis Plantis - mleczko wzmacniające przeciw wypadaniu włosów. Aplikacja odbywała się przez atomizer. Gęstość mleczka była dosyć rzadka, dlatego rozpylenie jego mogło odbywać się za pomocą rozpylacza. Na włosach tworzyło film ochronny. Działając na skórę miało zapobiec wypadaniu włosów, natomiast końcówki włosów miały być zabezpieczone przed rozdwajaniem się. Stosował go mój mąż - był średnio zadowolony.



Nivea Men - pełna opinia <TUTAJ

Skino - antyperspirant dla panów. Od dawna widnieje na sklepowych półkach Biedronki. Nie zawiera alkoholu i parabenów. Maąż często go kupuje. Poleca. 
 

Dove - mydło w płynie o zapachu gruszki. Ta wersja zapachowa podbiła moje serducho. Rzadko spotykana gruszka w kosmetykach tutaj dobrze jest wyczuwalna. Mycie dłoni było samą przyjemnością, delikatna pianka oczywiście zapach i lekkie nawilżenie. Pod koniec niestety dozownik prawdopodobnie się zepsół:/

EkoPlant - w czerwcu tego roku otrzymałam od marki EkoPlant lawendowy balsam do stóp. Co się okazało? Na dacie była naklejona dodatkowa nalepka, która wydawała mi się podejrzana dlatego z łatwością ją usunęłam i okazało się, że balsam jest przeterminowany. Interweniując u producenta dowiedziałam się, że to stare etykiety. Od kiedy wypuszcza się produkt ze starą etykietą? Ja się pytam! Pani jednak zachęcała mnie do wypróbowania produktu - odmówiłam, twierdząc,  że nie ufam takiemu kosmetykowi na którym jest data mocno podejrzana. Zaproponowano mi wymiankę. Do tej pory nikt z firmy się nie odezwał... Pisać dalej?
Blogerce można wcisnąć wszystko.... 
Miałam o tym nie pisać. Siostra przekonała mnie, że jednak warto wspomnieć o marce, która reklamuje lepsze kosmetyki, a robi taki przekręt...Balsam wyrzucam, czekał na wymiankę i się nie doczekał...


Dove - kremowe mydło do rąk. Czytałam, że mydła Dove mogą wysuszać. No mogą, ale nie nas. Lubimy z nich korzystać. Dodatkowo wygodna pompka dozująca dobrą porcję do umycia dłoni. 

GlySkinCare - rozświetlający suchy olejek do ciała i włosów. Pełna opinia <TUTAJ
 

 Bielenda - uszlachetniony olejek arganowy do oczyszczania i mycia twarzy. Dla zwolenników olejkowych oczyszczaczy będzie idealny. Fajnie nawilża, oczyszcza nie pozostawia tłustego filmu. Jedynie etykieta po czasie zaczyna schodzić co wygląda to nieestetycznie.

Dermedic - krem ochronny. Wodoodporny. Nadaje się do skóry nadwrażliwej. Tego lata stanowił dobrą ochronę dla mojej cery. Wydajny, bezzapachowy. Po przebywaniu na słońcu ani razu nie doznałam oparzeń. Obyło się też bez reakcji alergicznej.  
 

pozdrawiam - Magda