31 stycznia 2017

KOLOROWE MAKARONIKI - SMACZNE, LEKKIE I NIEBIAŃSKIE! YANKEE CANDLE /MACARON TREATS

Witam




"Wosk ze świątecznej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic o klasycznym zapachu paryskich makaroników, czyli słodkiej mieszanki wanilii i migdałów."

                                           


W Polsce mało znane, kto by pomyślał?! Mowa o makaronikach, kolorowych ciasteczkach, od których trudno odwrócić wzrok. 


Makaronik słodkie ciastko przyrządzone z białek jaj, cukru pudru i mielonych migdałów, czasem także z niewielkim dodatkiem masła, mąki, drożdży, miodu, śmietany, żółtek, czekolady, kakao, bakalii, przypraw korzennych. 


Zamiast migdałów używane są niekiedy mielone orzechy włoskie, laskowe, orzeszki arachidowe, mak, orzeszki pistacjowe, pestki dyni, nasiona słonecznika, a nawet płatki owsiane, wiórki kokosowe lub pokruszone sucharki.

Pochodzenie
Makaroniki wywodzą się z Włoch i Francji. Już w XIII wieku w regionach upraw migdałów w Lombardii, Lotaryngii i Kraju Basków pieczono ciastka z mielonych migdałów z dodatkiem miodu i białek jaj.

Makaroniki, początkowo stanowiące pokarm biedaków, z czasem zyskały uznanie wśród zamożniejszych grup ludności, pojawiły się na stołach możnowładców i monarchów. W okresie odrodzenia znane i cenione były w całej Europie i w krajach arabskich.

Obecnie we Włoszech każdy region posiada swój własny przepis na makaroniki i uznaje go za jedyny oryginalny.



Nie kosztowałam nigdy prawdziwych makaroników. Jako widz TV oglądałam jak takie ciasteczka się przygotowuje. Wbrew pozorom jest z nimi trochę pracy. Dwa równe krążki przełożone masą, wydaje się, że prościzna. Ba! Pracy jest sporo przynajmniej dla samego przygotowania różnego koloru krążków. Kolejny krok to różne masy do przełożenia...

Na sucho zielony krążek pachnie znikomo, trochę sztucznie i dziwnie. Nie odsunął ode mnie jednak chęci poznania go na ciepło. Na początek 1/4 kruchej masy woskowej zostało roztopionej przez tealight. Jak moje zmysły przyjęły zapach? 

Po części tak wyobrażałam sobie zapach prawdziwych makaroników, pełnych słodkości przełamanych z lekka wanilią i jeszcze skąpiej migdałami. Przy tym zapachu kubki smakowe dają znak, że chcą poczuć delikatną bezową postać tych ciasteczek. W Polsce wanilia czy migdały kojarzą się ze świętami, ja uważam, że kolorowe krążki można chrupać przez cały rok. Ponieważ płynie z tych ciasteczek pewna francuska elegancja, warto więc na co dzień czuć się wyjątkowo i rozpieszczać się tym rarytasem. Zapach nie jest mocny, nie przesłodzi naszego umysłu, łasuchów zmusi do sięgnięcia po coś słodkiego. 

Znacie autentyczne makaroniki? 
 
Wosk do kupienia na goodies.




pozdrawiam - Magda

28 stycznia 2017

SELFIE PROJECT, SKÓRA MŁODA Z NIEDOSKONAŁOŚCIAMI - ŻEL DO MYCIA TWARZY, BIBUŁKI MATUJĄCE

Witam

Oczyszczanie cery to codzienna czynność. Nieładnie zapominać o tym! Każda skóra wymaga tego, nie ważne czy jest tłusta, sucha czy normalna. Oczyszczanie to pierwszy etap w całym cyklu o dbanie cery. Dzisiejsza opinia o kosmetykach marki Selfie project nie będzie moja, uznałam, że moja szanowna sąsiadka Ada, która czasami coś ode mnie odstaje będzie właściwą osobą na poznanie: Żelu do mycia twarzy i Bibułek matujących. Ada jest na etapie studiów, kandydatką jest właściwszą.

Selfie Project jest młodą stażem firmą. W ofercie znaleźć można kosmetyki przeznaczone do wymagającej młodej cery czyli dla młodych osobników będących w wieku dojrzewania. Czas ten jest bardzo kapryśny, wiele młodych osób zmaga się z niedoskonałościami, bo kto chce paradować z pryszczami? Młode osoby kładą większy teraz nacisk na wygląd niż dawniej idąc za panującymi trendami jakie obległy świat. Większość chce się podobać i dobrze się prezentować.

Kto z nas nie robił sobie przynajmniej raz selfie? To popularne ujęcie - zdjęcie najbardziej rozpowszechnione jest wśród młodego pokolenia. To oni cykają fotka za fotką. Producent stworzył program do pielęgnacji skóry twarzy z myślą o możliwości robienia sobie selfie w każdej chwili. Program składa się z: oczyszczania, złuszczania, nawilżania i upiększania.

Dzięki temu skóra może być przygotowana w każdej chwili na Selfie.

"Stop niedoskonałościom, wypryskom, zaskórnikom. Stop błyszczeniu się. Koniec nieustannego myślenia o skórze!"



źródło

W dwupaku ode mnie Ada poznała żel do mycia twarzy oraz bibułki matujące. Jak owe produkty zachowały się w stosunku do jej młodej cery? Postaram się to przedstawić, zapraszam. 



Żel do mycia twarzy

Pojemność: 250 ml
Cena: 13,99 zł, aktualnie w Rossmannie trwa promocja i cena żelu wynosi 9,99 zł
Składniki:

Wyciąg z Białej Wierzby jest źródłem naturalnego kwasu salicylowego, który działa antybakteryjne, oczyszcza i wygładza skórę. Zwęża pory, działa przeciwzapalnie i pobudza krążenie w skórze, dzięki czemu jest ona lepiej dotleniona i ma zdrowszy koloryt.

Wyciąg z Black Quinoa delikatnie oczyszcza, nawilża i odżywia. Łagodzi i koi zaczerwienienia, uspokaja skórę.

Sposób użycia: Rozprowadź odrobinę żelu na zwilżonej skórze twarzy, wytwarzając pianę. Masuj delikatnie. Spłucz dokładnie letnią wodą.

Pojemność żelu pozwala na dłuższe użytkowanie. Etykieta w jasnych tonach dobrze jest odebrana z samego początku, tworząc więź z przyszłym użytkownikiem. Żel ma wygodną formę aplikacji, poprzez pompkę. Ma postać żelu, ale rzadkiego. Wygodnie się rozprowadza, wytwarzając umiarkowaną pianę. Z przeprowadzonego wywiadu z Adą wnioskuję, że żel skutecznie poradził sobie z oczyszczaniem cery, ilość krost trądzikowych nie znikła na zawołanie, ale zbladła i nie była tak widoczna. Żel nie zapychał, nie ściągał skóry jednak po umyciu twarzy Adzie czegoś brakowało. Po 'entym' umyciu twarzy czuła lekkie wysuszenie, dlatego zaczęła go używać na przemian z innym żelem. Nie była też zachwycona samym zapachem, woli używać bezzapachowych produktów w pielęgnacji twarzy. 

Młoda cera jest wymagająca, należy starannie dobierać produkty jakimi się ją traktuje. Żel Selfie projekt nie wywołał entuzjazmu, że stała się jego dozgonnym wielbicielem. Jednak nie może mu zarzucić nic złego, bo do szkód nie doprowadził.



Drugi produkt jaki poznała to bibułki matujące. Łatwe w użyciu i transporcie ponieważ są znikomych rozmiarów, a wagowo są lekkie jak piórko. Mała rzecz, a jak pomocna w przykrych sytuacjach.

Pojemność: 100 sztuk
Cena: 11,99 zł, aktualnie w Rossmannie trwa promocja i cena żelu wynosi 8,99 zł

Sposób użycia: Przyłóż bibułkę do świecącej się partii twarzy i delikatnie przyciśnij.

Z bibułek matujących Ada jest bardzo zadowolona. Jest to produkt znany przez nią, wie jak powinna taka bibułka zadziałać dlatego łatwiej jej było ocenić tą wersję. 100 sztuk mieści się w pseudo kopercie, jest ona zafoliowana. W użyciu nie ma nic skomplikowanego, wystarczy przyłożyć bibułkę w miejsce świecące dla uzyskaniu matu. Te bibułki radzą sobie wyśmienicie z tym, wchłaniają nadmiar sebum likwidując tym samym świecenie skóry. Makijaż jest nie naruszony. Bibułki przydają się tak naprawdę wszystkim osobom (sama od czasu do czasu kupuję opakowanie takich bibułek) podczas ćwiczeń. Nie ma zlituj się, organizm w ruchu doprowadza do pocenia się, tym samym twarz najbardziej jest narażona na pewne wykwity po czasie. By tego uniknąć wystarczy zaraz po ćwiczeniach zastosować taką bibułkę, oczywiście nie zwalnia to nas od solidnego oczyszczenia twarzy w późniejszym czasie.

Kosmetyki Selfie Project nie zawierają substancji niekorzystnych dla młodej skóry: parabenów, SLS i SLES, oleju parafinowego. Wszystkie preparaty przebadano dermatologicznie. Nie testowano ich na zwierzętach.
Produkty są do nabycia w Rossmannie, znacie Selfie project?

Mała uwaga, na etykietach wydrukowano niewłaściwe www strony. Poprawny adres to www.selfieproject.pl


pozdrawiam - Magda

26 stycznia 2017

INDIGO! ZAPACHEM ZOSTAŁAM KUPIONA! PARA UMILACZY DO CIAŁA

Witam 

Kosmetyk kosmetykowi nierówny. Mogłoby się wydawać, że opisywanie produktów do pielęgnacji ciała jest nudne. Nic z tych rzeczy, każde mazidełko jest inne, przygotowując opinię skupiamy się głównie na działaniu bo to priorytet, ale ważnymi walorami są również: opakowanie, zapach, gęstość. 

Kosmetyki Indigo swoją popularność zawdzięczają między innymi pięknej polskiej modelce Natalii Siwiec, reklamując produkty marki celebrytka nie tylko stała się ich wielbicielką, ale przekonała do nich wiele kosmetykoholiczek. 

Marka chlubi się bogatą ofertą lakierów zwłaszcza hybryd oraz akcesoriów do mani. Drugi konik firmy to produkty do pielęgnacji takie jak: masła, balsamy, olejki arganowe, kremy do rąk. 

Ceny produktów są nieco wyższe niż w drogeriach, ale myślę, że są jakościowo też lepsze. O tym jak dwa kosmetyki pielęgnacyjne pozwoliły się poznać mojej skórze opiszę w tej notce. Są nimi: Raspberry Love - Balsam do ciała oraz Indigolicious - Masło Shea Indigo Spa.



Balsam do ciała Indigo 
Pojemność - 100 ml
Cena - 22 zł

Perfumowany balsam znajdzie miejsce wyłącznie u osób, które lubią otaczać się pięknymi, niezawodnymi zapachami jeszcze długo po aplikacji. Wrażliwcom polecam poznać pierwsze próbkę i poobserwować skórę. Na szczęście Indigo w ofercie ma do kupna pakiet próbkowy o nim przeczytacie na końcu opinii. Takie rozwiązanie przyda się dla koneserów zapachów oraz osób mających problemy skórne. 


Balsam łączy w sobie unikalną odżywczą recepturę 9 składników aktywnych wzbogaconych o przepiękne zapachy.

Balsam wyróżnia przede wszystkim owocowy perfumowany zapach, który przy pierwszym spotkaniu mnie obezwładnił, rozkochał w sobie. Stał się namiastką zbliżającej się cieplejszej pory roku. Producent poszczególne zapachy balsamów proponuje również w większych opakowaniach - 300 ml. Taka mniejsza gabarytowo propozycja jest dobra na pierwszy rzut ponieważ, po poznaniu balsamu będziemy wiedzieć czy warto inwestować w większą pojemność.

Taka mniejsza zawartość ma swój plus, możemy ją bez trudu przetransportować w torebce i użyć balsamu podczas dnia w razie potrzeby. Np: umilić sobie czas siedzenia za biurkiem, kiedy szef się czepia:)

Buteleczka jest wygodna w użyciu, zakończona jest pompką. Lotion jest biały, po przesmarowaniu skóry, pięknie się wchłania nie drażniąc widoczną powłoczką, która nie zaskarbia sobie wielu wielbicieli. Indigo jako pierwsza i jak dotąd jedyna firma kosmetyczna połączyła tak wiele składników aktywnych i gwarantując niespotykaną do tej pory jakość i skuteczność balsamu.

Kosmetyk bardziej pasuje na lato niż teraz, takich perfumowanych cudaków lepiej się mi wtedy używa. W chwili obecnej jednak nim nie pogardzę i parę dni w tygodniu smaruję skórę nóg czy rąk. Stali bywalcy bloga może już pamiętają, ale przypomnę, że skórę mam przeważnie suchą dlatego kładę nacisk na jej pielęgnację. Nie wiem do końca czy balsam dałby mi odpowiednie nawilżenie na dłuższą metę, nie ryzykuję bo wiem, że potem trudno mi przywrócić dobrą wilgotność. Balsam ma przyzwoity skład, już na drugim miejscu napotkamy mocznik tak ceniony przeze mnie. Jest też kilka olejów.



Drugim kosmetykiem o jakim chciałam napisać jest masło shea Indigolicious. Mogę go śmiało nazwać kosmetykiem do wielu zadań, ponieważ:

- Świetnie odżywia suche i zniszczone włosyEfekt jest widoczny już od pierwszej aplikacji - włosy są odżywione, skóra odzyskuje blask- Jest doskonały do pielęgnacji całego ciała, twarzy, włosów, paznokci- Chroni skórę przed promieniowaniem UV i ją regeneruje- Działa jako balsam do ust- nie tylko świetnie odżywia i nawilża usta, ale także chroni je przed czynnikami zewnętrznymi takimi jak promieniowanie UV, mróz czy wiatr.
Pojemność - 75 ml
Cena - 32 zł

Masło:
Posiada wybitne zdolności regenerujące. Ze względu na swój naturalny skład – kombinację kwasów występujących w warstwie rogowej naskórka – działa jak leczniczy balsam.
Jest intensywnym kompresem dla skóry, a jednocześnie pozwala jej oddychać, ponieważ nie zatyka porów.
Stymuluje aktywność komórek, zwiększa ukrwienie skóry – jeśli jest używane regularnie, skutecznie przeciwdziała tworzeniu się zmarszczek. Działa antybakteryjnie, przeciwzapalnie, przyspiesza gojenie się ran.
Zapobiega rozstępom oraz leczy te, które powstały. Posiada naturalny filtr UV. Chroni przed wiatrem, zimnem, ostrym słońcem. Dodatkowo jest rewelacyjnym serum do włosów oraz balsamem do ust.

Masła służyły mi do tej pory jedynie do pielęgnacji suchej skóry, zwłaszcza zimą. Byłam świadoma, że można nimi również traktować włosy, twarz czy czy dłonie. Masło Indigo z początku dopełniało nawilżeniem skórę ciała, jednak po kilku tygodniach zaczęłam nim traktować włosy.

Aplikacja odbywa się przez wtarcie małej ilości masła we włosy, po czym wystarczy nałożyć ręcznik na kwadrans. Po tym czasie myłam włosy. Widoczny efekt przyszedł szybciej niż się tego spodziewałam. Średni błysk widać było już po drugim użyciu masła. Zmorą tej zimy jest elektryzowanie się włosów, widzę, że i tu masło pomogło.

Produkt mieści się w aluminiowym krążku, 75 ml jest bardzo wydajne, a przy aplikacjach nie ważne gdzie go nakładamy zalecam nie przesadzać z ilością ponieważ produkt jest tłusty i wchłania się dobrą chwilę. Zapach to poezja dla zmysłów, lekki owocowy owszem perfumowany, ale stosownie.



Sample Collection

Kartonik mieści 14 próbek różnych zapachowych kremów do rąk i balsamów. Dla koneserów ulubionych perfum będą wspaniałą alternatywą. Warto je poznać i poszukać ukochanego zapachu przy którym czujemy się dobrze.

Zestaw kosztuje 12 zł. 


Kosmetyki Indigo, nie mam na myśli grupy do zdobień paznokci tylko do pielęgnacji są specyficzne pod względem zapachów. Producent zresztą pisze otwarcie, że są to produkty perfumowane. Wiem, że nie będą odpowiednie dla wszystkich. Jako wielbicielka perfumowanych rozkoszy ujęły mnie woniami. Latem wykorzystam je w pełni. 


pozdrawiam - Magda

24 stycznia 2017

OLIVE OIL SPRAY, EXTRA VIRGIN BIO /MYVITA/


Witam

Trend na zdrową żywność rozwija się w błyskawicznym tempie. Dlaczego? 

Tryb życia ludzi się na tyle zmienił, że zaczynamy o siebie zwyczajnie nie dbać, wciąż biegamy za pracą, dzień za dniem umyka. Spożywane jedzenie kupujemy przypadkiem, nie zwracamy uwagi co w nim się tak naprawdę znajduje. W Polsce zaczyna szerzyć się u ludzi młodych otyłość, rozwijają się choroby. Nie poszerzając zagadnienia ze zdrowiem itd. bo mogłaby wyjść epopeja XXI wieku...zapraszam na post. 
Media apelują...dbajmy o siebie, o to co jemy, jakie prowadzimy życie, ruszmy tyłki sprzed komputerów, zażyjmy ruchu! Czy to dociera do wszystkich? Jeszcze nie, ale Polacy zaczynają być bardziej świadomi tego co jedzą, w jaki sposób przygotowują posiłki i ile czasu poświęcają na fizyczne rozrywki dla wzmocnienia odporności.

Programy kulinarne, ogólnie media promują zdrowe przygotowywanie potraw, używając składników najwyższej jakości. Uniwersalnym produktem jest znana od wieków oliwa z oliwek.

Oliwa z oliwek EXTRA VIRGIN Bio. Co oznacza Bio? Dla tych, którzy jeszcze tego nie wiedzą już wyjaśniam. Idąc do sklepu niejednokrotnie się zastanawiacie nad opisami? Na opakowaniach produktów znajdziemy zamiennie słówka, takie jak "bio", "eko" czy "organic". To jedno i to samo, choć zgodnie z przepisami najwłaściwszym określeniem jest po prostu "ekologiczny". Każdy produkt z takim napisem musi mieć w UE certyfikat. Jeśli ma, poznamy to po charakterystycznym zielonym listku z dwunastu gwiazdek na opakowaniu. Takie oznaczenie widnieje na oliwie z oliwek Extra Virgin Bio ze sklepu MyVita. Jest to mój ostatni specjalny dodatek w kuchni jakiego używam. Ta wersja różni się od innych sposobem aplikacji, jest w sprayu.

Składniki: Ekologiczna oliwa z oliwek Extra Virgin BIO z pierwszego tłoczenia.

"Nadaje się do gotowania smażenia i pieczenia. Wzbogaca smak potraw, kanapek, sałatek, makaronów, nadaje się idealnie do krótkiej obróbki cieplnej zarówno mięs jak i warzyw. Mgiełka naszej oliwy wzbogaci smak każdej potrawy, a do tego jedna porcja aplikacji to tylko 15 kcal.Najwyższej jakości włoska ekologiczna oliwa z oliwek z pierwszego tłoczenia. Jest to tłoczona na zimno oliwa najwyższej kategorii, uzyskana wyłącznie sposobem mechanicznym bezpośrednio z oliwek."

Produkt posiada certyfikat ekologiczny gwarantujący, że na żadnym etapie produkcji nie zostały użyte nawozy chemiczne, środki ochrony roślin oraz konserwanty i sztuczne dodatki.


Produkt nie zawiera:
konserwantów,
alkoholu,
sztucznych dodatków,
freonu,
silikonu.

Cena: 22,99 zł
Pojemność jednego opakowania: 125 ml



Oliwa z oliwek z pierwszego tłoczenia jest bogata w jednonienasycone kwasy tłuszczowe, które w przeciwieństwie do kwasów nasyconych zawartych w tłuszczach zwierzęcych wywierają dobroczynne działanie na organizm ludzki. Jednonienasycone kwasy tłuszczowe powodują obniżenie poziomu cholesterolu poprzez pobudzenie jelit i wątroby do produkcji HDL - lipoprotein wysokiej gęstości, które usuwają zgromadzony w naczyniach krwionośnych cholesterol LDL - lipoproteiny niskiej gęstości zmniejszając w ten sposób ryzyko chorób serca i układu krążenia. Warto jak widzicie pić po jednej łyżce dziennie tej ambrozji.

Oliwa z oliwek zawiera także duże ilości kwasu oleinowego, kwas ten powoduje spadek zachorowań na astmę i alergiczne zapalenie błony śluzowej nosa. Stąd obserwuje się niższą zachorowalność na te choroby wśród mieszkańców basenu Morza Śródziemnego.

Oliwa z oliwek jest bogata w kolejne ważne witaminy: A, E, D, K. Pomaga przy stwardnieniu tętnic, kamicy żółciowej, nieżycie i owrzodzeniu żołądka oraz w zaparciach a także zapobiega tworzeniu się wolnych rodników. Wspaniale oczyszcza i reguluje procesy trawienia. Spowalnia procesy starzenia oraz doskonale wpływa na wzrost kości u dzieci. Przeciwdziała zakrzepom. Powinna być stosowana przez osoby chore na cukrzycę - doskonale asymiluje cukry i wyrównuje ich poziom we krwi. Oliwa z oliwek nie zawiera soli, jest produktem bezglutenowym.

Ciekawostka dla palaczy .

Oliwa z oliwek ma zbawienny wpływ na osoby palące papierosy, wypicie niewielkiej dawki oliwy lub płukanie oliwą jamy ustnej powoduje oczyszczenie z zalegających złogów nikotynowych.



Oliwa z oliwek jest aromatyczna, przemycana sprytnie w pożywieniu nie ma prawa nam zaszkodzić (oczywiście z umiarem). Wpływa dobroczynnie na nasz organizm, przyjmowana regularnie daje pozytywne efekty. 

Warto ją stosować na zwykłą kromkę razowca zamiast np: masła. Od wielu miesięcy jestem zagorzałą fanką oleju kokosowego w kromce, ale od kiedy użyłam tej oliwy z oliwek w kanapce to moje kubki smakowe na tyle ją pokochały, że wprowadziłam ją na stałe do śniadań. 

Jak wygląda Wasz zdrowy tryb życia? Przygotowujecie posiłki sami czy kupujecie gotowce? Używacie w kuchni oliwy z oliwek?


pozdrawiam - Magda

23 stycznia 2017

KRINGLE WAX MELT, ZAPACH PICKET FENCE

Witam

PICKET FENCE

Wosk (Breakable Wax Potpourri) marki Kringle Candle o zapachu kwitnących róż z dodatkiem subtelnej nuty drzewa sandałowego i piżma.


Żyjąc w mieście Kraka pełnym ostatnio, hałasu i smogu chce się wyjechać z niego i w końcu odpocząć i pooddychać świeżym powietrzem. Pora być może nie jest szczególna na wyjazdy na wieś, ale zbliżająca się wiosna daje nadzieje. 

Szykując opis wosku Kringle Picket Fence takie marzenie uroiło się w mojej głowie. Widząc biały płotek zarośnięty różami, aż cieplej robi się na duszy. Bo cóż można teraz zimą? W ogrodzie zasypanym śniegiem? Jedynie krótki spacer dla orzeźwienia. 

Po usunięciu wieczka, biały wosk przekazuje pierwszy zwiastun, pudrowej woni kwiatowo-piżmowej. Nie jest on mocny, nie zniechęci, a prosi o podgrzanie w kominku i lepsze poznanie.
1/4 krążka roztopionego nie zmienia się szczególnie odnośnie mocy, nadal jest znikoma. Jedynie rozszerza swoje nuty. Ukazuje się więcej kwiatów, jednak różana woń dzielnie kontrastuje, nie daje się zamieść do kąta. Szczyptą jest piżmo, wzbogacające całość kompozycji. Drzewo sandałowe, gdzieś doszczętnie się skrywa, bo mało się daje wyczuć.

Zapach tego wosku od początku do końca jest stabilny, przygaszony i pudrowy. Kwiatów jest kilka, jedynie piżmo ich wzbogaca nadając ciekawy aromat, który mnie kupił.

Teraz jedynie czekam na ciepłe dni by usiąść w ogrodzie otoczonym białym płotkiem po którym wiją się letnie pachnące kwiaty, a słońce dopieszcza mnie złotymi promieniami.

Tęsknicie za wiosną lub latem? Macie dosyć zimy?

pozdrawiam - Magda

21 stycznia 2017

POKOLENIOWA NIVEA, MARKĄ WSZYSTKICH W KAŻDYM WIEKU

Witam 

Kto nie zna marki Nivea? Jest ktoś taki? Tak, mowa o legendarnej Nivea, którą kochają pokolenia. To z nią wielu z Nas wychowało się kiedy mamy czy babcie w swoich wtedy to minimalistycznych kosmetyczkach miały niebieski krążek kremu. Ja też to pamiętam, a liczę ponad 30 wiosen. W łazience mama dumnie trzymała swój ukochany krem, wiem, że była również fanką Pani Walewskiej i słoiczki kolorystycznie tworzyły parę.

Ciekawostka:Rok 1911 to przełom, wtedy wypuszczono na rynek pierwszy stabilny krem Nivea na bazie oleju i wody. To on przyczynił się do zrewolucjonizowania w pielęgnowaniu skóry. Przez lata marka zdobywała rzeszę wiernych konsumentów i to jej zostało do dziś.
Mimo tego, że produkty nie są w pełni naturalne to mimo tego mają swój fan klub do którego ja również należę. Może nie stosuję produktów bardzo często, jeden za drugim. Zresztą jako blogerka jestem otwarta na wszelkie nowości i jedną marką się nie zadowolę to jednak pewien sentyment mam do firmy.

Marka poleca w ofercie kosmetyki dla kobiet, mężczyzn oraz dzieci. Robiąc rodzinne zakupy jesteśmy w stanie wybrać dla każdego coś odpowiedniego.

W 2013 roku NIVEA ponownie została wybrana przez konsumentów w 12 krajach Europy Najbardziej Zaufaną Marką Produktów do Pielęgnacji Skóry.

Nivea zaliczyć można do najpopularniejszych światowych marek. Jest dostępna w 200 krajach na całym świeci.

Prawie każdy stacjonarny sklep kosmetyczny (również market) ma półkę z asortymentem Nivea. Napotkać możemy szereg kosmetyków począwszy od pielęgnacji skóry czy włosów.

Przed okresem świątecznym sporo producentów wypuszcza zestawy kosmetyczne składające się zazwyczaj z kilku różnych produktów. Taki sposób promowania marek jest skuteczny, ponieważ produkty mają zawsze wymyślny sposób pakowania - przyciągają i nie przeczę, sama kilka takich zestawów kupuję na gwiazdkę dla najbliższych. Nivea nie odbiega od tradycji. Metalowe duże pudełko imitujące torebkowy krem mieści pięć pełnowymiarowych produktów marki. Taki nieziemski krążek trafił pod mój dach pod koniec ubiegłego roku.

Co w nim znalazłam?

Nivea Care - lekki krem odżywczy

Nivea Classic pomadka

Nivea Creme Care - kremowy żel pod prysznic

Nivea - odżywcze mleczko do ciała

Nivea stress protect - antyperspirant w kulce


Pokrótce postaram się opisać każdy z produktów, zapraszam.




Nivea Care - lekki krem odżywczy

Zacznę od istotnej rzeczy, a mianowicie nie wypatrzyłam w nim parafiny. Osobiście mało kiedy mi ona przeszkadza, ale ma grono przeciwników, więc dla nich to dobra wiadomość. Na początku występuje gliceryna, która czasami może nie mieć praktycznie żadnego wpływu na naszą skórę, a czasami jej działanie może być silnie komedogenne (czyli może zapychać pory). Po niej masło shea, które regeneruje i odżywia skórę, przyspiesza gojenie drobnych ranek, posiada też witaminy A i E, które odmładzają i chronią skórę przed wolnymi rodnikami, posiadają właściwości ochronne – przed zimnem, wiatrem i mrozem. Olus Oil jest olejem pochodzenia roślinnego, nawilża skórę. Dalej jest nie co gorzej bo występują konserwanty i parfum jako składnik zapachowy. Krem jest lekki, mimo, że gęstość na to nie wskazuje. W okresie letnim nada się do każdej cery, sądzę, że w zimniejsze może być za słaby co dla nie których. Kolejną zaletą jest szybkość wchłaniania, rankiem podczas robienia makijażu możemy na niego liczyć. Z podkładami się zgrywa, nie roluje, nie waży się. Solo możemy nałożyć grubszą warstwę przez co uzyskamy naprawdę solidne nawilżenie. Skóra się nie świeci, nie lepi. Zapach bardzo przypomina te cięższe wersje kremu, ale ten jest bardziej stonowany i lżejszy. Bardzo go lubię, nie szkodzi mi mogę go polecić.

                                              

Nivea Classic pomadka

Pomadkę otrzymujemy w standardowym sztyfcie. I bardzo dobrze, taka forma przy wyjściu z domu jest podczas aplikacji sterylniejsza niż forma balsamiku, gdzie musimy palec zazwyczaj brudny zanurzyć w mazi. Pomadkę możemy zastosować jako formę ochronną pod szminkę. Jest bezbarwna i bezwonna, powiedzmy taka z niej baza teraz zimą. Daje dobrą ochronę przed mrozem, usta nie pękają. Jej trwałość jest znakomita, zaaplikowana przed wyjściem daje zabezpieczenie. Usta są zwilżone i miękkie w czasie kiedy jej używam. Skuwka jest trwała przy kilku zderzeniach z podłogą nie uległa zniszczeniu. Do kieszonki lub torebki w obecną pogodę - idealna.



Nivea Creme Care - kremowy żel pod prysznic

Żel zapewnia wielu fanom zapach klasycznego tłustego kremu do twarzy, tak popularnego. Darzę Nivea sympatią, jednak od pewnego czasu ten właśnie zapach się mi znudził. Może dlatego, że mój nos poznaje przez ostatnie lata sporo innych woni? W tej chwili klasyczny zapach Nivea toleruję jedynie w kremie tłustym kiedy podczas srogich mrozów natłuszczam nim twarz. Wtedy godzę się na ten aromat. Żel jednak się nie zmarnował, mimo, że nie znalazł miejsca u mnie podczas wieczornej toalety ma nowego wielbiciela - mojego męża. Stał się on fanatykiem, myje się nim codziennie i dobrze, wszyscy zostali zadowoleni. Żel ma postać perłowej, średnio gęstej mazi. Dobrze oczyszcza skórę i z lekka ją nawilża. Skład upiększono formułą z prowitaminą B5 oraz kilkoma olejkami, żel zapewnia skórze odpowiednie pH.


Nivea - odżywcze mleczko do ciała

Szanowna rodzicielka z całego zestawu mogła sobie w pierwszej kolejności wybrać produkt, który zaspokoi jej potrzeby skórne. Padło na mleczko. Pełna entuzjazmu już pierwszego wieczoru po kąpieli użyła produktu, który jak stwierdziła po czasie dogłębnie nawilżył kłopotliwą skórę na ramionach. Mleczko jak na gęstość przypominającą lotion trwale nawilża i zmiękcza wybrane partie ciała. Wszelkie szorstkości szpecące ustępują, a skóra nabiera zdrowszego wyglądu. Mleczko zawiera olejek migdałowy, który między innymi przyczynił się do zmiękczenie skóry i sprawił, że stała się ona przyjemna w dotyku i odzyskała zdrowy wygląd. Mleczko w zapachu przypomina klasyka, jest białe, nie tłuści skóry, nie klei. Posiada wygodną buteleczkę w mocnym granacie dzięki któremu markę łatwo rozpoznać.


                                               

Nivea stress protect - antyperspirant w kulce
Szklanych, ciężkich opakowań nie lubię w kosmetykach, które mają służyć opiece pach. Niejednokrotnie taki kosmetyk o mało co nie wypadł mi z dłoni po kąpieli, kiedy dłonie są jeszcze mokre. Można nim narobić szkód. Nivea w tym przypadku sugeruje, że:
antyperspirant zapewnia delikatną pielęgnację i niezawodną ochronę, nawet w sytuacjach, kiedy jesteś pod wpływem dużego stresu. Antyperspirant skutecznie chroni Cię przed nieprzyjemnym zapachem i jednocześnie delikatnie pielęgnuje skórę pod pachami przez 48 h.
Mam tą przypadłość, że pot i zapachy z nim związane nie występują u mnie nagminnie i rażąco. Czytając wcześniej obietnice, sądziłam, że antyperspirant będzie doskonały. I prawie tak było, na granicy. Nie przyniósł mi pewnego komfortu i miałam migawki, że wyczuwam od siebie coś niemiłego. Ponadto zawiera aluminum. Rekompensuje mu to brak alkoholu i barwników. Oceniam go przeciętnie.

Z całego grona parę kosmetyków z niebieskiego metalowego krążka znalazło swoich właścicieli, którzy wykorzystali je w wieczornej pielęgnacji.

Produkty Nivea nie mają wysokich cen, cieszą się większym powodzeniem u starszego pokolenia, tak zauważyłam. To nie znaczy, że młodsi nie sięgają po markę.

Jaki jest Wasz stosunek do marki?

pozdrawiam - Magda

20 stycznia 2017

MÓJ KREM NR 8 KAROTENOWY (ODCIEŃ SŁONECZNY) ODŻYWCZO-REGENERUJĄCY /FITOMED/

 Witam

Krem do twarzy to istotny kosmetyk w pielęgnacji każdej cery, panów to też się tyczy! Dobranie odpowiedniego nie jest trudne, wbrew pozorom. Określając typ cery wiemy czego szukać. Możemy zawsze zasięgnąć o poradę kosmetyczki w określeniu rodzaju skóry.

Szukając kremu dla siebie, na początku sugerujemy się opisem producenta. Chocki-klocki zaczynają się podczas używania. Wtedy to możemy ocenić krem. W pierwszej kolejności jak wpływa na cerę i czy przypadkiem nie wywołuje uczulenia.

Drogeryjnych kremów jest cała masa, producenci walczą między sobą w zdobyciu klientów projektując przyciągające opakowania.

'Nie szata zdobi krem.' Na rynku kosmetycznym już jakiś czas byt ma popularna marka - Fitomed...
Fitomed to jedyna marka której jestem pewna odnośnie kremów do twarzy. Kilka zużytych słoiczków wcześniej dało mi poczucie bezpieczeństwa i zaufania. Mam wrażenie, że producent opisując działanie zna moje predyspozycje skórne lepiej niż ja sama. 
Po skończeniu zaległych słoiczków Krem nr 8 karotenowy (odcień słoneczny) poszedł w ruch i żałuję, że tak późno, ale gdybym poprzednie zostawiła to prawdopodobnie poszły by do kosza.
Na efekty długo nie czekałam, po trzech tygodniach zauważyłam pierwsze pozytywne działanie z jego udziałem. 

Pojemność - 50 ml
Cena  - 27 zł

Za co szanuję kosmetyki Fitomed? Za działanie! To oczywiste. Opakowania w jakich producent umieszcza asortyment nie przykuwają większej uwagi, ale może i w ten sposób się odróżniają od innych? W każdym razie krem nr 8 umieszczono w plastikowym lekkim słoiczku na zakrętkę. Pod nią widnieje dodatkowo wieczko. Etykieta to zwięzła lektura o kremie, wyczerpująca, napisana bardzo drobnym druczkiem.

Wiodące składniki w kremie: olej marchwiowy, olej z kiełków pszenicy (wit. E), masło kakaowe, świeży napar z nagietka, woda aloesowa.

Nie zawiera parabenów, sztucznych barwników oraz substancji zapachowych.

UWAGA! Nieodpowiedni dla osób uczulonych na olej marchwiowy oraz dla osób o bardzo jasnej karnacji.




Krem służy cerze suchej i dojrzałej - idealny dla mnie. Jest całodobowy, rano po oczyszczeniu skóry  zastępuje bazę pod makijaż lub zostaje nałożony solo, kiedy nie mam potrzeby malowania, natomiast wieczorem dobrze łagodzi np: cerę po peelingu lub nanoszę go w postaci większej porcji jako kompres. 

Ciekawostki: latem można go stosować jako regeneracyjny krem po opalaniu, zaś przed opalaniem jako podkład pod wysokie filtry z SPF. Sprzyja równomiernej i ładnej opaleniźnie, wzmacniając jej naturalny odcień. W okresach zimowo-wiosennych zapewnia cerze słoneczny blask.

Jak to jest teraz zimą czy faktycznie pojawia się słoneczny blask i cera jest w odcieniach opalenizny? Częściowo tak, mam karnację uniwersalną np: dobierając podkłady wybieram z reguły 2. Na cerze w chwili obecnej mam odcień lekko muśnięty słońcem jak z początku lata, kiedy promienie opalają buzię znikomo.
Taki minimalistyczny efekt jest dla mnie w sam raz w tej karnacji jest mi dobrze, a podkłady, które wydawały się być dla mnie nieodpowiednie teraz zimą, pasują.


Krem jak widać jest mocno żółty, zimą jego konsystencja jest zbita jak masło. To jednak zaleta, opuszkiem dobrze się go wydobywa i umieszcza na poszczególnych częściach buzi. Jest pozytywnie tłusty, po wchłonięciu zostawia film, ale bez klejenia, bez świecenia. Podczas wmasowywania może być oporny z początku, kiedy poczuje ciepło z palców daje się gładko rozprowadzić. Kolejną jego zaletą dla większości klientów będzie jego bezwonność. 

Krem oprócz nadania cerze lekkiej opalenizny, dowartościowuje ją dobrym odżywieniem i nawilżeniem. Nie zauważyłam by barwił ubrania kiedy niechcący otrę buzię np: w jasny rękaw w ciągu dnia.
Wyróżnia go jeszcze jedna cecha. Jest wysoce wydajny, sądzę, że spokojnie starczy mi do późnej zimy. 

Używacie kremów marki Fitomed? Jaki jest Wasz ulubieniec?


pozdrawiam - Magda

18 stycznia 2017

OLEO-KREM L'BIOTICA, BIOVAX GLAMOUR DO WŁOSÓW, CAVIAR

 Witam

Nieustanna pielęgnacja włosów nigdy się nie kończy. Trwa ciągła rotacja w koszyczku, gdzie trzymam specyfiki do opieki nad włosami, ponieważ jeden problem się skończy to po czasie zaczyna się nowy. I tak w kółko...

Włosy u każdego, tak sądzę są kapryśne i wraz ze skalpem są w stanie niemiło zaskoczyć. Winą możemy obarczać kosmetyki jakimi myjemy włosy, ale nie zawsze. Przyczyną problemów są często: dieta, stan zdrowia, hormony. W takich przypadkach oczywiście zaczynamy szukać porad w sieci, pytamy znajomych o rady itd.

Zimą włosy szybciej się przetłuszczają kiedy nosimy czapki, mróz, klimatyzacja je wysuszają. I mnie to też nie omija, jako osoba wiecznie zmarznięta o tej porze roku nie wychodzę bez czapki przez co wiecznie mam oklapnięte włosy, a suche powietrze w pomieszczeniach zrobiło z nich ostatnio przysłowiowe siano.

Oleo-krem, L'biotica wersja Caviar przez niedługi okres nakładania czuwa nad moją czupryną i całkiem nieźle jej to wychodzi. Mała w sumie tubka, a daje widoczne efekty.

Pojemność - 125 ml
Cena - około 17 zł



Oleo-krem skąd taka nazwa? Kosmetyk składa się między innymi z olejów indyjskich: Moringa i Tamanu oraz delikatnego kawioru. Gęstość natomiast przypomina krem. Wyjaśnienie nazwy jak widać nie jest skomplikowane, jedynie rzadko stosowane przez producentów.

Produkt można rzec jest uniwersalny jeżeli chodzi o stosowanie. Warianty będą więc dwa:
- na włosy wilgotne - krem zastosowany po umyciu i osuszeniu włosów ręcznikiem, delikatnie wmasowany w wilgotne pasma, nawilży je i odżywi, jednocześnie ułatwiając ich stylizację
- na włosy suche - nałożony w ciągu dnia, krem ujarzmi puszące się włosy, wygładzi je i nabłyszczy, zabezpieczając jednocześnie końcówki przed rozdwajaniem.

Próbowałam obu sposobów. Mam wrażenie, że przy mokrych znacznie więcej zużywam kosmetyku, dlatego przystałam na aplikację na włosy suche.

Wersja Caviar jest zmysłowa. Pachnie otulająco, słodko, nie jest sztuczna. Włosy pięknie pachną nią długo.

W tubce umieszczone jest zaledwie 125 ml produktu. Przy włosach bardzo długich taka pojemność jest średnio wydajna. Tubka nie razi, wykonana z dosyć miękkiego tworzywa ułatwia aplikację. Zamykana na klik.

Kolorystycznie się nie wybija, ale część złotych napisów na czarnym tle wygląda całkiem przyjemnie - poważnie.




Dominujące składniki w oleokremie to: 
Ekstrakt z kawioru – bogactwo składników odżywczych zamkniętych w czarnych perełkach kawioru sprawia, że składnik ten wszechstronnie działa na włosy: dzięki zawartości przeciwutleniaczy chroni je przed utratą koloru i zachowuje ich młodość, a witaminy i minerały rewitalizują je i nawilżają.
Olej Moringa – to lekki i jednocześnie bardzo odżywczy olej tłoczony na zimno z nasion indyjskiego „drzewa cudu”. Wykazuje działanie nawilżające włosy. Jest naturalnym środkiem przeciwutleniającym o wyjątkowych właściwościach wygładzających i zmiękczających.
Olej Tamanu – wytłaczany z pestek dojrzałych owoców drzewa rosnącego na obszarze Indii. Niezwykle skuteczny w ujarzmianiu suchych, puszących się włosów. Wspomaga utrzymanie właściwego poziomu nawilżenia, nadaje włosom gładki i lśniący wygląd. Dzięki zawartości korzystnych dla włosów lipidów pomaga w utrzymaniu ich naturalnego zdrowia i piękna. 

Jak oleokrem wpłynął na włosy?
Po aplikacji na suche włosy bo na taką się zdecydowałam włosy były posłuszne, mogłam je uczesać spokojnie, nie elektryzowały się były grzeczne pod grzebieniem. Po wyschnięciu w dotyku miękły, przestawały się puszyć. Oleokrem ich nie obciążał mimo, że jest bez spłukiwania. Do perfekcyjnie lśniących im jeszcze brakuje, ale wszystko idzie w dobrym kierunku. Zauważyłam istotną rzecz, końcówki przestały się wywijać we wszystkie strony, są już po części zregenerowane, dlatego zrezygnowałam z ich podcinania.

Oleo-krem mogę polecić z czystym sumieniem. Negatywnego wpływu nie zaobserwowałam, mimo, że borykam się z cienkim i przetłuszczającymi się włosami to kosmetyk w żadnym wypadku ich nie obciążył, a nawet lekko unosił przy nasadzie oczywiście wtedy kiedy nie zakładałam czapki.


pozdrawiam - Magda

17 stycznia 2017

KONKURS! KONKURS! KONKURS!

Witam

Prawie rok mija od poprzedniego konkursu jaki organizowałam na blogu. Pora ogłosić nowy na który zapraszam. 

Zasady wzięcia udziały są banalne. Mam nadzieję, że każdy im sprosta:)
   
Czy nagroda Wam się spodoba? To się okaże, ponieważ Konkurs będzie rozstrzygnięty wyłącznie wtedy jeżeli zgłosi się co najmniej 50 osób. 

NAGRODĄ JEST ZESTAW KOSMETYKÓW:

Organic shop - maska do włosów, grecka figa
Anida - krem odżywczy, wosk pszczeli, olej makadamia
Indigo - lakier do paznokci
Kobo - matowy róż do policzków, 201 apricot
Mariza - błyszczyk, 87
Eveline - błyszczyk powiększający usta, 432



Regulamin

1. Organizatorem konkursu jest właścicielka bloga - MangoMania

2. W konkursie głównym wygrywa tylko jedna osoba w drodze losowania, która otrzyma nowe, nieużywane produkty.


3. Konkurs przeznaczone jest dla osób pełnoletnich lub za zgodą rodziców. 

Nie przyjmuję blogów tylko założonych na rozdania/konkursy!

4. Zgłoszenia będę przyjmowane 17.01 - 17.02 2017 r. Po upływie terminu zgłoszenia nie będą brane pod uwagę.

5. Wyniki zostaną ogłoszone w terminie do 5 dni od zakończenia konkursu.

6. Na adres do wysyłki osoby, która zostanie wylosowana czekam 3 dni. Jeżeli zwycięzca się nie zgłosi do mnie na adres mangomania78@gmail.com to losuję kolejną osobę.

7. Nagroda zostanie wysłana pocztą polską w ciągu kilku dni oprócz soboty i niedzieli po otrzymaniu od zwycięzcy adresu. Pokrywam oczywiście koszty przesyłki tylko na terenie naszego kraju.

8. Rozdanie/konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz.U. z 2004 roku Nr 4 poz. 27 z późniejszymi zmianami).

9. Konkurs zostanie rozstrzygnięty jeżeli zgłosi się co najmniej 50 osób.


Co należy zrobić, aby wziąć udział w konkursie?

Spełnić trzeba dwa obowiązkowe warunki:

- być obserwatorem mojego bloga
- umieścić baner konkursu u siebie na blogu lub zrobić osobną notkę 

Dodatkowe losy:
informacja na FB
informacja na Instagramie

---wzór zgłoszenia---

obserwuję jako: 
pasek boczny/ notka - link
informacja na FB - link
informacja na Instagramie - link


Życzę wszystkim szczęścia:)


pozdrawiam - Magda

16 stycznia 2017

NATURALNY PRODUKT POLSKIEGO PRODUCENTA /VIANEK/ PEELING DO CIAŁA Z PESTKAMI JEŻYN

 Witam

Polska złota jesień 2016 za nami. To wtedy w piękny słoneczny dzień wybrałam się na spacer tuż przed tym jak zaczęły spadać kolorowe liście z drzew i krzewów. Mając przed sobą cudny dzień zabrałam aparat i kosmetyk o którym dziś napiszę. 

Vianek - to marka polskiego producenta Sylveco. Oferta nie jest mnoga, ale czasami liczy się jakość, a nie ilość. Vianek oferuje kilka kosmetyków w tym peeling do ciała z mielonymi pestkami jeżyn, o nim dziś kilka słów.

Odnośnie firmy Sylveco to mogłoby się wydawać, że zbiera same pochwały. Naturalność to domena firmy, jednak czytając blogosferę natknęłam się na kilka opinii mniej przychylnych. Jak było z tym peelingiem? Przekonacie się czytając dalszą część. 

VIANEK to sześć serii produktów, przeznaczonych do pielęgnacji twarzy, ciała i włosów, które wyróżniają się kolorem:
seria niebieska – nawilżająca
seria zielona – orzeźwiająca i oczyszczająca
seria pomarańczowa – odżywcza
seria czerwona – ujędrniająca i przeciwzmarszczkowa
seria różowa – relaksująca i łagodząca
seria fioletowa – kojąca i wzmacniająca


Pojemność - 150 ml
Cena - 25 zł



Vianek oferuje kosmetyki dla kobiet w każdym wieku, nie ma ograniczeń i każda Pani może dokonać najkorzystniejszego wyboru dla siebie. 

Zmysły jakie posiadamy ułatwiają nam codziennie dokonywać różnych wyborów. Vianek podpowiada jak poszczególne zmysły zareagują przy spotkaniu z produktami: 


Zmysł wzroku

VIANEK w pierwszym kontakcie przyciąga wzrok. Opakowania zdobią niepowtarzalne wzory zalipiańskie, malowane z pasji i poszanowania polskiej tradycji, wywodzącej się z XIX wieku.

Zmysł węchu
VIANEK to także zapach – świeży, przyjemny dla zmysłów, naturalny, przywołujący wspomnienia, zachęcający. Zapach to emocje, a pozytywne skojarzenia sprawiają, że kosmetyk ten pozostaje zapamiętany.
Zmysł dotyku

VIANEK to bezpieczny, naturalny skład. Przyjazne skórze produkty są poszukiwane i doceniane. Kosmetyki marki VIANEK zapewniają łagodną pielęgnację, a nowatorskie receptury gwarantują zadowalające efekty stosowania.





Produkt nie był testowany na zwierzętach, nie posiada też żadnych substancji pochodzących z martwych zwierząt. Zioła, które wykorzystywane są do produkcji, pochodzą z upraw ekologicznych, z terenów czystego Podlasia (Dary Natury).
Sposób użycia
Niewielką ilość peelingu nanieś na wilgotną skórę i delikatnie masuj ciało, aż do całkowitego rozpuszczenia cukru. Następnie spłucz wodą. Stosuj 1-2 razy w tygodniu.


Plastikowy słoiczek byłby nijaki, gdyby nie ozdobna etykieta. Przejrzysta, jasna we wzory zalipiańskie, malowane z pasji i poszanowania polskiej tradycji, wywodzącej się z XIX wieku.

Peeling jest cukrowy, na początku ten fakt mnie ucieszył bo jestem zwolenniczką cukrowców. Oczywiście solnym nie pogardzę, ale gdybym miała dokonywać wyboru to byłby on oczywisty.

Co wyróżnia peeling? Sama jego barwa, niebieska. Nie miałam do czynienia wcześniej z taką kolorystyką dlatego przy pierwszym spotkaniu była ona dla mnie dziwnym? innym? zaskoczeniem. Jednak samo ubarwienie nie ma większego znaczenia jakim jest zapach. Powinie stać się dla mnie ulubieńcem bo mamy tutaj olejek lawendowy, ale w połączeniu z jeżyną nie wypadł dobrze. Oczywiście gust gustowi nie równy i wierzę, że zapach zdobył uznanie u wielu z Was, ale nie u mnie.

Oprócz cukru, który pełni rolę zdzieraka dosypano do niego zmielone pestki jeżyn. Współpracując ze sobą ziarenka solidnie usuwają obumarły naskórek, nawet miejsca zaniedbane i skłonne do nawarstwiania są sprawnie pozbawiane suchych skórek i doprowadzane do ładu. Po każdej kąpieli musimy wyszorwać ścianki wanny ponieważ peeling osadza się i paskudzi.

Olej ze słodkich migdałów, dzięki swoim właściwościom pielęgnuje skórę wrażliwą i skłonną do zaczerwienienia. Dodatek olejku lawendowego pozwala nam się zrelaksować i sprawia, że masaż skóry staje się przyjemnością, a efekty widoczne są już po pierwszym użyciu. Peeling jest ostry. Czy zaszkodzi wrażliwcom? Sądzę, że nie, ale warto być ostrożnym.

Słoiczek, który zużyłam mieścił 150 ml, które starczyło na kilka użyć. Nie wiele, ale był skuteczny od pierwszego użycia za co go chwalę. Zapach, który nie podszedł mi, to sprawa drugoplanowa w nim. Działanie ma dogłębne i to się liczy. 

Wadą może być dla wielu osób cena bo 25 zł, ale to sprawa indywidualna. Sami decydujemy co i za ile kupujemy. Peeling polecam bo jest wart poznania. Polskich producentów należy wspierać.
pozdrawiam - Magda